wtorek, 9 lutego 2016


           MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ
             
A WSPOMNIENIA WRACAJĄ
         SOCHI 2014 - 2 LATA MINĘŁY
  

 
  Dokładnie dziś mijają dwa lata od wywalczenia pierwszego złotego medalu na ZIMOWYCH IGRZYSKACH OLIMPIJSKICH przez Kamila Stocha. Wspominając te chwile za każdym razem na twarzy pojawia się wielki uśmiech, a po policzkach spływają krople łez, jak rzeka w wysokich górach. 9.02.14 i 15.02.14 - te dni na zawsze zostaną w pamięci Kamila, wszystkich jego prawdziwych kibiców i sztabu. To były niesamowite dwa dni. W tym momencie trudno jest mi nawet o nich pisać, bo nie wiem czy będę w stanie znaleźć słowa... 


09.02.14

Ten dzień zaczął się źle dla Kamila. Wstał z lekką gorączką, bólem brzucha i głowy. Pojawiały się myśli o zrezygnowaniu z konkursu na średniej skoczni, ale wola walki i chęć wykorzystania szansy jak mogła się już nigdy nie nadarzyć wzięły górę. Kamil się zmobilizował, lekarz kadry zrobił wszystko by Stoch poczuł się jak najlepiej. 18:30 - to o tej godzinie rozpoczęła się pierwsza seria konkursowa. Kamil skakał w niej jako ostatni z racji prowadzenia w PŚ. W głowie jego i nas - tysiąc myśli. Dobrze skoczy, czy nie? Będzie prowadził po pierwszej serii? Będzie walczył o medale? Zasiadł na belce, wtedy wszystkie myśli zniknęły, wszyscy skupili się na skoku. Leci, leci, leeeeci! Pięknie, 105,5 metra dało mu pierwsze miejsce na półmetku. Radość wszystkich kibiców była niesamowita, ale Kamil za bardzo się nie cieszył, wiedział, że to dopiero połowa jego pracy. Za nim przecież byli rywale, którzy jednym skokiem mogli go wyprzedzić, a on jednym skokiem mógł stracić szanse na medal. Druga seria. Jego rywale z pierwszej dziesiątki skakali dobrze, ale nie niesamowicie. Chociaż sam Kamil nie zabradzo wiedział jaka jest sytuacja, to kibice i trenerzy wiedzieli wszystko. Wiedzieli, że Stoch skokami innych dostał niesamowitą szansę na medal. Usiadł na belce, nie było zbędnego oczekiwania. Łukasz Kruczek od razu machnął flagą i Kamil ruszył. Leciał, a raczej płynął w powietrzu jak ptak. Wylądował perfekcyjnie i odległość ... 103,5 metra. Znów najdłuższa, nie było innej możliwości - WYGRAŁ!! 12,7 - o tyle punktów wyprzedził drugiego Petera Prevca. Nokaut! Łzy płynęły wszystkim, radość niesamowita. Kamil niesiony na barkach kolegów z kadry unosił ręce ku górze - wiedział, że jego marzenie z dzieciństwa w końcu się spełniło. 

Złoty skok Kamila na średniej skoczni

Odbiór pierwszego, złotego medalu Kamila Stocha



12.02.14

Pewnie dziwicie się co tu robi ten dzień. Był to dzień treningu, przed konkursem na dużej skoczni. Kamil skakał w dobrze, ale w jednym skoku upadł. Serce wszystkich na chwilę się zatrzymało, wszyscy myśleli tylko o tym, co jest Kamilowi. Upadek wyglądał źle, Kamil poturbował sobie rękę, uderzył głową w zeskok. Wyglądało nawet na to, że na chwilę stracił przytomność. Nie podnosił się z zeskoku, wokół niego zgromadziły się tłumy ratowników, Stoch ze skoczni zszedł utykając. Został natychmiast odwieziony do szpitala, gdzie miał zrobiony szereg badań. Nowina była duża, Kamilowi nic poważnego się nie stało.

Sochi - upadek Kamila Stocha  Kamil Stoch po upadku



15.02.14

Mimo, że Kamil zdobył medal na małej skoczni, to wszyscy przed Igrzyskami większe nadzieje wiązali z dużą skocznią. Nic w tym dziwnego, Kamil zawsze skakał na niej lepiej. W mediach balonik z napisem "Kamil Stoch - podwójny mistrz olimpijski" nadmuchany był do granic możliwości. Duża część osób uważała, że pęknie i z medalu będą nici. Ale tak się nie stało. Stoch zrobił swoje. Pierwsza seria, rywale skakali naprawdę dobrze, ale po skoku Noriakiego Kasai stało się jasne, że japoński samuraj będzie jego największym rywalem. Skoczył 139 metrów, Kamil wylądował w tym samym miejscu, ale to on prowadził po pierwszej serii. Wszyscy wiedzieli, że walka o złoto będzie niesamowicie emocjonująca - i była. W drugiej serii walki o medale Japończyk skoczył 133,5 metra, był to bardzo mocny cios w stronę mistrza olimpijskiego z normalnej skoczni. Kamil usiadł na belkę, Kruczek machnął chorągiewką i ruszył. Na progu popełnił błąd, który kosztował go odległością 132,5 metra i drżeniem serca w oczekiwaniu na wynik, który na tablicy nie chciał pojawić się przez prawie minutę. Organizatorzy zapewnili nam prawdziwe emocje! Ale kiedy na tablicy pojawił się napis z wynikiem, polskim kibicom zaczęły płynąć łzy. Kamil został podwójnym mistrzem olimpijskim - marzenie z dzieciństwa spełniło się dwukrotnie.


Występ Kamila na Igrzyskach w Sochi 2014

wtorek, 2 lutego 2016

     SKOKIEM Z SAPPORO DO OSLO

Zapraszam na podsumowanie konkursów w Japonii i zapowiedzi konkursów z Norwegii.


Kibic jest jak roślina. Jeśli jest podlewany to pięknie rozkwita, jeśli jednak zabraknie mu któregokolwiek czynnika potrzebnego do normalnego funkcjonowania, to więdnie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tak jest w tym sezonie z kibicami naszych skoczków. W zeszły weekend wszyscy otrzymaliśmy sporą dawkę pozytywnej energii, która objawiała się dobrymi skokami naszych zawodników. Trzecie miejsce drużynowo, 8 miejsce
Kamila indywidualnie. Wydawało się, że wychodzimy z kryzysu, a tu nagle w Sapporo otrzymaliśmy cios prosto w twarz, który piecze do teraz. Nasi skakali słabo, szczególnie Kamil, który w drugim konkursie nie dostał się nawet do drugiej serii. Jedynym pozytywnym aspektem minionego weekendu, było utrzymanie formy Maćka z Zakopanego i Stefana, który nie schodzi z pewnego poziomu i to bardzo cieszy. Reszta zaprezentowała się poniżej swoich możliwości.

Bardzo dobre warunki do rozwoju mają natomiast kibice ze Słowenii, Niemiec oraz Norwegii. Przedstawiciele ich narodu skaczą jak zaczarowani. Wydaje się, jakby dobre skoki nie sprawiały im najmniejszego problemu. Szczególnie Prevcowi, ale nie pochylajmy się szczególnie nad jego formą, bo to w tym sezonie poczyniło już dużo osób, bardzo dużo razy - można rzec, że robi się nudno i mdło.

Zwycięzcą sobotnich zawodów był
Peter Prevc, drugi był jego młodszy brat, a trzeci niespodziewanie (patrząc z perspektywy sezonu) Robert Kranjec. No a że to Sapporo, to nie mogło obyć się bez loterii. Trzeci zawodnik sobotniej rywalizacji, w niedzielę nie przebrnął nawet kwalifikacji. To pokazuje jak bardzo niemiarodajne są zawody w Sapporo. Jedyną niespodzianką w niedzielę nie był tylko katastrofalny skok Krancja, ale również 11 (!) miejsce po pierwszej serii Prevca. Słoweniec ostatecznie zajął 8 miejsce. Zawody wygrał Norweg Anders Fannemel, drugie miejsce zajął Johan Andre Forfang, a podium uzupełnił niesamowity Japończyk - Noriaki Kasai, który od niedawna cieszyć się może również z potomstwa.


Sappro opuszczamy z niedosytem i frustracją, po nie do końca udanych zawodach ze strony Polaków.Puchar Świata przenosi się teraz do Oslo, w którym już w piatek odbędą się kwalifikacje, które zaplanowane są na 17, poprzedzi je trening o godzinie 15:30.  W sobotę o 16:00 odbędzie się pierwsza seria konkursu drużynowego. Czy Polacy potwierdzą zwyżkę formy i pokażą, że Sapporo jej nie weryfikuje?
Dziękuję za uwagę i życzę emocji podczas oglądania zawodów w Oslo! 

Zauważyłeś błąd? Napisz w komentarzu!