piątek, 29 stycznia 2016
środa, 20 stycznia 2016
SUKCES MA NA IMIĘ PETER
MISTRZOSTWA ŚWIATA W
LOTACH 2016
Wyczekiwane przez wszystkich MŚwL przeszły do historii. Dla jednych obfite w sukcesy, dla innych te mistrzostwa to porażka i niedowierzanie. Domyślacie się pewnie o kogo chodzi. KAMIL STOCH, skoczek któremu te mistrzostwa nie wyszły najbardziej. Jeszcze przed kwalifikacjami mówił, że w Wiśle i Szczyrku znalazł to, co przeszkadzało mu w oddawaniu najlepszych skoków na jakie go stać. Niestety, trening przed kwalifikacjami mu nie wyszedł. Skoki były słabe, ani razu nie osiągnął 200 metrów, ale w kwalifikacjach do dwudniowego konkursu dałyby awans. Ku zaskoczeniu większości, a nawet wszystkich - oddał w nich najgorszy skok w całych mistrzostwach. 134,5 metra było szokiem. Nie pozwalało uzyskać awansu do konkursu. Nie tylko kibice byli zaskoczeni i załamani. Kamil po kwalifikacjach przez długi czas nie zdejmował gogli. Skocznie opuścił w ciemnych okularach. Nie trudno się domyśleć, że łzy płynęły mu do oczu. To był dla niego ogromny cios. Porównywalny do tego, którego doznał podczas MŚ 3 lata temu. Kiedy wypuścił z rąk srebrny medal, po nieudanym skoku. W kilka godzin Kamil się "zresetował". Następnego dnia, na skoczni podczas treningów, widzieliśmy już zupełnie innego człowieka. Odbudował się szybko. Nawet bardzo szybko, co pokazał zachowaniem i skokami. które były naprawdę dobre - bez tak zwanego szału, ale dobre, normalne - wreszcie normalne. W konkursie drużynowym, to właśnie on skakał z Polaków najdalej. Za każdym razem przekraczał 200 metrów. Spiker wykrzykiwał "KAMIL STOCH WRÓCIŁ!" Czy faktycznie wrócił? Czy była to tylko awaria, która przytrafiała się każdemu wielkiemu skoczkowi? Czy "WARSZTAT ZAKOPANE" naprawi niedziałające elementy i pozwoli ruszyć niczym Mercedes z F1? Tego dowiemy się w tym tygodniu, zapewne już podczas kwalifikacji.
Wywiad z Kamilem Stochem po zakończeniu mistrzostw świata - Skijumping.pl
Jeżeli ktoś czytał poprzedni post, to wie, że trafiłam ze zwycięzcami obu konkursów (chociaż poziom trudności tego zadania był bardzo niski). Norwedzy wygrali konkurs drużynowy z tak dużą przewagą, że pewnie przez najbliższe pare lat będzie to często wspominane przy okazji kolejnych imprez. 110,4 - taką przewagę nad drugimi Niemcami mieli Skandynawowie. Bezkonkurencyjne zwycięstwo - tak można nazwać cios Norwegów w stronę reszty reprezentacji, których w tym roku było naprawdę mało (8!). Trzecie miejsce , przed własną publicznością zajęli Austriacy, którzy pod wodzą Stefana Krafta i Michaela Hayboecka od 16 stycznia cieszą się z brązu. "Halo, halo! A gdzie Słoweńcy?" To pytanie padało już z wielu ust. Słoweńcy zasłużyli chyba na tytuł "NAJWIĘKSZEJ NIESPODZIANKI MISTRZOSTW". Mieli walczyć o złoto z Norwegami, a w rezultacie zajęli dopiero 4 miejsce. Po dwóch pierwszych, konkursowych skokach, byli nawet za Polską, która zajmowała wtedy 3 miejsce (!). Wielką niespodzianką pachniało, jak świeżym bochenkiem chleba, ale tylko przez chwilę. Skok Kubackiego na 166 metr szybko sprowadził wszystkich na ziemię. Polska ostatecznie zajęła 5 miejsce, co jest adekwatne do naszej obecnej formy.
Wreszcie nadszedł czas na podsumowanie dwudniowego konkursu indywidualnego. Swoją drogą pod względem zwycięzców wiał on trochę nudą. Bo kogo dziwi, że wygrał niesamowity w tym sezonie Słoweniec PETER PREVC? Na zwycięstwo zasłużył zdecydowanie, dwa razy bił rekord skoczni - nie było innego wyjścia. To on musiał wygrać, chociaż po pierwszym dniu rywalizacji nieznacznie prowadził KENNETH GANGNES, co było lekkim zaskoczeniem. Norweg ostatecznie zajął 2 miejsce. Podium uzupełnił Stefan Kraft, który na swojej ziemi prezentował się znakomicie, lecz do sąsiadów z podium brakowało mu dosyć sporo. Nie mogło zabraknąć wątpliwości i domysłów. Dużo osób twierdzi, że to NORIAKI KASAI zająłby 3 miejsce gdyby nie obniżenie belki rywalom po jego skoku. Cóż... pogdybać sobie można, ale czy warto? Wyników nie zmienimy, a PREVC, GANGNES i KRAFT na medale zasłużyli. Miejsc POLAKÓW na tych mistrzostwach komentować nie będę, bo każdy wie jak jest. Nie było ani źle (z wyjątkiem Kamila), ani dobrze (pomijając Dawida Kubackiego, który zajął wysoką, 15 lokatę) i tak to zostawmy.
Dziękuję zatem za uwagę i z niecierpliwością czekam na kolejny czempionat i oczywiście na PŚ w Zakopanem.
Zauważyłeś błąd? Napisz w komentarzu!
wtorek, 12 stycznia 2016
MISTRZOSTWA ŚWIATA W LOTACH 2016
Wielkimi krokami zbliżają się MŚwL. Dla wielu zawodników, ale też dla trenerów, sztabów szkoleniowych i kibiców impreza sezonu. Dużo - a nawet pokuszę się o użycie słowa większość skoczków traktuje te zawody jako coś, na co czekali większość czasu, czyli pierwsze loty w sezonie, a że można przy tym zdobyć medal - bądź medale - i w jakiś sposób zapisać się na kartach historii, to tylko miły dodatek. Pozostała część, zawody te traktuje jako coś niesamowicie ważnego. Wagę tych konkursów podkreśla chociażby sama nazwa - MISTRZOSTWA ŚWIATA. Dużo jest skoczków, którym do bogatej kolekcji pucharów i krążków, brakuje właśnie tego - medalu MŚwL. Jednym z nich jest przecież Kamil Stoch, chociaż teraz w kryzysie, to nikt nie ujmuje mu osiągnięć, talentu i pracowitości. Ja wierzę, a nawet WIEM, że ze wspomnianego kryzysu wyjdzie silniejszy i nie raz zaśpiewa Mazurka Dąbrowskiego na najwyższym stopniu podium Pucharu Świata, czy jakiegokolwiek czempionatu. Czy z dołka wyjdzie już na te mistrzostwa? To jest w tym momencie - chyba - największa niewiadoma przed lotami.
Skupię się zatem na FAWORYTACH tegorocznej imprezy (chociaż pamiętajmy, że słowo FAWORYT wcale nie gwarantuje sukcesu, co wytłumaczyła nam już dosyć często i dosadnie historia). Kto więc kandydatem do złota? Otóż jest ich kilku. Niewątpliwie jednym z nich jest dominator na skoczniach i obecnie pewnie najlepszy skoczek globu - PETER PREVC. Jeszcze do zeszłego sezonu nazywany "wiecznie drugim", teraz rozstawia wszystkich po kątach i wydaje się być głównym pewniakiem do zdobycia złotego krążka. Ma wszystko co mieć musi kompletny zawodnik: talent, pracowitość, niesamowicie mocną głowę, a przede wszystkim powtarzalność. Lotnikiem przecież też jest znakomitym, to on jako pierwszy na tym świecie osiągnął niebotyczną odległość 250 metrów. Ostatnio wygrał aż 4 konkursy Pucharu Świata z rzędu. Czy uda mu się dociągnąć tą passę do Mistrzostw?
Dla wielu bukmacherów, kibiców i innych ludzi związanych ze skokami, to SEVERIN FREUND jest drugim po Peterze skoczkiem, który może osiągnąć coś znaczącego na tych Mistrzostwach. Cóż, trudno się z tym nie zgodzić, ponieważ to właśnie Niemiec najboleśniej depcze po piętach Słoweńca. Na razie Prevc jest na tyle silny, by znosić ból, ale czy wytrzyma?
Niewątpliwie kandydatami do drużynowego złota są Norwegowie, którzy najlepiej spisują się właśnie w grupie. Jeszcze na początku sezonu , trudno było wybrać lidera kadry. Ale teraz na prowadzenie wydaje się wysuwać KENNETH GANGNES, który ostatnio spisuje się fenomenalnie na każdym obiekcie. Oczywiście jednym z kandydatów do indywidualnego podium będzie najlepszy lotnik w kadrze Alexandra Stoeckla, ANDERS FANNEMEL, który w swoich osiągnięciach ma m.in. najdłuższy, ustany lot świata, który wynosi 251,5 metra.
Nie można zapomnieć o Austriakach: MICHAELU HAYBOECKU i STEFANIE KRAFCIE. Właśnie Ci zawodnicy na mamutach zawsze spisywali się dobrze, a Hayboeck zdaje się sygnalizować zwyżkę formy, nie licząc ostatniej "wpadki" w Willingen.
Kandydatów do triumfu jest wielu, ale nie byłoby poważnej imprezy bez niespodzianki w formie skoczka, który wyskakuje, jak "diabeł z pudełka" i zaskakuje wszystkich. Tym razem nie powinno być inaczej i żeby nie zapeszyć, nie będę wspominać kto ewentualną niespodziankę mógłby sprawić.
Miejmy nadzieje, że konkursy odbędą się bez większych przeszkód, a rywalizacji nie będą wypaczać warunki.
Mi pozostaje życzyć Wam emocji i uśmiechu podczas oglądania kolejnych zmagań skoczków.
A Wy? Jakich macie faworytów? Piszcie w komentarzach!
Subskrybuj:
Posty (Atom)